poniedziałek, 2 marca 2015

8. Bajka na nowy rok skarbcowy

Ostatnie dni starego roku były dla Księcia Pana niezwykle pracowite. Nie dość, że musiał uporać się z różnymi drobnymi sprawami, jakich zawsze pełno w księstwie, to jeszcze głowę zaprzątał mu plan skarbcowy. Na szczęście nie musiał go pisać od początku, bo Andros, odchodząc z urzędu, zostawił po sobie nie tylko plan pieniężny (ten przygotowany przez wielmożów z Poznalandii), ale też swój własny plan skarbcowy. Książę Miros sprytnie rozprawił się z planem pieniężnym, wycofując go z obrad Starszyzny, jednakowoż ani myślał robić tego samego z planem skarbcowym. Primo, dlatego iż wedle prawa królewskiego każde księstwo co rok musiało taki plan przygotować i jeszcze dać go do Królewskiej Izby Rachunkowej (w skrócie KIR), co to go oceniała i wedle swego uznania decydowała, czy się nadaje. Secundo, gdyż o  wiele łatwiej jest posiadany plan przerobić i skroić na własną modłę, niźli samemu od nowa wszystko pisać. A że Książę zawsze, zanim ruszył palcem w jakiejkolwiek kwestii, najpierw się zastanawiał „jak to zrobić, żeby się nie narobić”, bez wahania uznał przeróbkę planu Androsa za najlepsze wyjście. Ba! W dodatku lwią część roboty zrzucił na Daniosa i choć na koniec musiał wesprzeć go własną okowitą, żeby coś mu się we łbie sprytnego wylęgło, to efekt zadowalał Księcia niepomiernie. Plan skarbcowy wyglądał jak się patrzy: małe wydatki, duże dochody i jeszcze nadwyżka dukatów! No, teraz tylko trzeba dać go do uchwalenia Starszyźnie i wreszcie Książę będzie mógł trochę odpocząć.
Obrady Rady Starszych przypadły na przedostatni dzień roku. Starsi schodzili się powoli do komnaty, zajmowali wyznaczone miejsca, przekładali pergaminy, rozmawiali półgłosem i starali się robić wrażenie ważnych osobistości (to na użytek kilkorga gapiów, co to jak zawsze przyszli, żeby się poprzyglądać). Starsza Jolan dumnie wyjęła gruby wolumin pod tytułem „Jak zostać Starszym w dziesięć dni. Poradnik dla początkujących” i położyła go przed sobą. 
Książę Pan wkroczył do komnaty obrad i żwawo ruszył w kierunku swojego tronu, rzucając po drodze zdawkowe słowa powitania temu i owemu. Zrobił jednak ledwie pięć kroków i się zatrzymał, gdyż kątem oka na galeryjce dla widowni dostrzegł postać, której zdecydowanie wolałby tu nie widzieć. Odwrócił się i wyjąkał:
– Ba... Bajarka?
– Owszem. To ja.
– Ach, jak miło, jak miło – Książę przywołał na oblicze najbardziej czarujący ze swych uśmiechów. – Cieszę się ogromnie!
W duchu jednak klął na czym świat stoi. Nie potrzebował wcale, żeby Bajarka przypatrywała się obradom i jego poczynaniom. A jeszcze oprócz niej przypałętał się jakiś spryciarz z wynalazkiem do zapisywania obrazów i głosów, najwyraźniej z zamiarem utrwalenia całego spotkania. Starszyzna też nie wydawała się uszczęśliwiona taką publiką. Starszy Bogdos krążył rozbieganymi oczkami dookoła, jakby próbował wyczuć, skąd wieje wiatr. Starsza Jolan zjadła ciasteczko. Marios (ten od umorzonych podatków za panowania Androsa) w ogóle wyglądał jak wczorajszy – nieogolony, rozczochrany i z lekka wymięty. Danios (z tekturowego zamku) miał niepewną minę, jakby się bał, że zaraz wejdzie królewski strażnik, złapie go za kołnierz i zakuje w kajdany. Starszy Zygmos mamrotał coś pod nosem, a Czes i Anet plotkowały po cichu, najpewniej nie o sprawach księstwa.
– Rozpoczynam obrady – rzekł gromko Główny Starszy, wstając ze swego miejsca pośrodku komnaty. – Będziemy dziś mówić o ważkich sprawach, a szczególnie o planie skarbcowym na rok pański 2015. Pamiętajcie, księżniczki i książęta, że nieważne, kogo wspieraliśmy w elekcji, teraz wszyscy powinniśmy zawierzyć Księciu Panu miłościwie nam panującemu.
Starsza Jolan zjadła ciasteczko.  Tymczasem Starszy Gregos ciągnął:
– Wedle obyczaju na początek Książę Pan pięknie nam opowie, jak ciężko pracował w ostatnich tygodniach i ile dobrych rzeczy dla księstwa uczynił. Wdzięczność mu winniśmy okazać i pokłonić się nisko.
Wszyscy jednocześnie pochylili głowy, a zaraz potem Starsza Jolan zjadła ciasteczko. Książę wstał ze swego tronu, wygładził szatę, uśmiechnął się miękko i rzekł skromnie:
– Ech... Hmm... Tak niewiele zdołałem zrobić dotychczas, że serce mi pęka z żalu...Wybaczcie mi, żem ledwo dwoma sprawami się zajął przez miesiąc miniony, jednakowoż nad planem skarbcowym siły wytężałem, że aż mi włos siwy na skroniach się pojawił. Eee... tak... No więc najpierwej problem pochodni słonecznych rozwiązałem...eee... znaczy nie do końca... eee... ale obiecuję, będę pilnował.  A druga rzecz to...eee... dysputa się odbyła o planie gruntowym. Jak wiecie, dwóch mieszkańców Kobylandii chciało na swoim polu we wsi Motaniec zbudować taką specjalną łajnospalarnię. Ale reszta pospólstwa się oburzyła, bo smród z tej łajnospalarni ciągnąłby się het, het... No i sprawa...eee... trochę utknęła. Poprzednia Starszyzna, wgłębiwszy się w prawo królewskie, postanowiła o narysowaniu urzędowego planu gruntowego dla tego kawałka ziemi, żeby tym sposobem nie pozwolić na budowę łajnospalarni. Ale ja... eee... jestem po rozmowie z tymi panami, co to chcieli tę budowlę wznosić i... eee... nie wniosę pod obrady Starszyzny uchwały o tym planie gruntowym... eee... bo tam jest jeszcze kawałek ziemi i należy zacząć rokowania, żeby go przejąć i do planu włączyć.
Podczas książęcej przemowy Starsza Jolan energicznie potakiwała, poruszając głową w górę i w dół, w górę i w dół, niczym marionetka, aż jej kogucik na czubku podskakiwał.   Marios i Danios, którzy siedzieli po prawicy Księcia, także od czasu do czasu z aprobatą kiwali głowami i uśmiechali się życzliwie.
– Czy są jakoweś zapytania do Księcia Pana? – zapytał Główny Starszy.
W komnacie panowała cisza. Nikt się nie odezwał. Starsza Jolan szybko przewróciła kartki swojego poradnika. Na stronie czwartej znalazła poszukiwaną wskazówkę: „Księciu Panu nie zadawaj pytań, bo się może obrazić”. Odetchnęła z ulgą i zjadła ciasteczko.
„Żadnych pytań?!” – zdumiała się Bajarka. – „Co wy robicie, Starszyzno?! Przecie aż się prosi, żeby Księcia Pana zapytać, po co się spotykał z panami od łajnospalarni? Jaki ma interes w opóźnianiu uchwalenia planu gruntowego? Gadanie o rokowaniach i kawałku ziemi, co to ledwo dziesiątą część całości obejmuje, to jeno jakieś bajdurzenie! Ludzie! Ocknijcie się! Nie po to was wybrano, żebyście bezrozumnie łbami kiwali, tylko myśleli, pytali, kontrolę sprawowali i mądrze działali dla dobra księstwa!”.
Bajarka nie mogła powiedzieć tego głośno, bo prawo królewskie nie zezwalało, żeby gawiedź z widowni wtrącała się w obrady. Uniosła więc tylko brwi i spojrzała ze smutkiem dookoła.
– Skoro nie ma pytań, to przejdźmy do dysputy o planie skarbcowym – rzekł Główny Starszy. – Kto chce zabrać głos?
Zebrani popatrzyli po sobie, Starszy Zbignos podłubał w nosie i podniósł rękę.
– Ja chcę powiedzieć, że dobrze Książę Pan uczynił, dając mniej dukatów dla strażaków. I w ogóle plan skarbcowy Księcia jest doskonały.
Bajarka znowu uniosła brwi. Doskonale pamiętała bowiem, kiedy to podczas przedelekcyjnych spotkań Zbignos gardłował i psy wieszał na poprzedniej władzy za to, że onegdaj zabrała strażakom dziesięć tysięcy dukatów. Teraz zaś, choć dukatów ma być mniej o trzydzieści pięć tysięcy, to nie tylko nie protestuje, ale jeszcze chwali obecnego Księcia za taki krok? Dziwy, oj, dziwy...
– Strażakom należy dać tyle, ile zawsze, bo do pożaru nie będą mieli za co wyjechać – rzekła Starsza Agnes. – Wystarczy zabrać trochę z tego, co Książę chce dać strażnikom królewskim za patrolowanie gościńców.
Starsza Jolan zjadła ciasteczko.
– Tak właśnie, zgadzam się z tym – oświadczył Starszy Darios (strażak). – My nie zdołamy się utrzymać za mniej! A strażnicy królewscy i tak mają obowiązek gościńce patrolować, dlaczego mamy im za to dodatkowo płacić!
– O nie, nie! – oburzył się Starszy Danios (strażnik królewski). – My będziemy patrolować bardziej!
– A ja uważam, że nie wolno strażakom zabierać ani dukata! – tupnął nogą Starszy Lukos (strażak).
Główny Starszy włączył się do dysputy, po raz kolejny apelując, żeby zawierzyć Księciu. Nie omieszkał zaznaczyć przy tym, że strażacy wydają dukaty na nie wiadomo co.
– No właśnie, właśnie – podchwyciła Starsza Jolan. – My nie wiemy, na co oni wydają i ile potrzebują. Nie wiemy, ile kosztują ich sikawki... Niech oni może przyjdą do Księcia Pana, swoje sikawki pokażą...
– Ależ moi kochani Starsi, jak się okaże, że dukatów jest za mało, to ja dołożę! – zawołał Książę Pan.
– A skąd je Książę weźmie? – zapytała szybko Starsza Agnes.
– Jakiś kredycik wezmę, ot co…
– Kończymy dysputę i przechodzimy do głosowania – oświadczył Główny Starszy, bo spostrzegł, że rozmowa zaczyna zmierzać w niewłaściwym kierunku. Jak tak dalej pójdzie, to Agnes zręcznie przyprze Księcia do muru i ten wyśpiewa wszystkie tajemnice. – Przypominam jeno, iż winniśmy naszemu Księciu Panu wdzięczność dozgonną, że tak wspaniały plan skarbcowy ułożył i należy się, żebyśmy mu nasze zaufanie okazali. Należy się zagłosować „za”, gdyby ktoś nie zrozumiał.
Starsza Jolan zjadła ciasteczko i szybko sprawdziła w swoim poradniku, czy to prawda. W istocie, na stronie dziesiątej stało wyraźnie: „Wszelkie dokumenta, o ile stworzone są ręką Księcia Pana, należy akceptować. Robi się to przez wypowiedzenie słów „jestem za”.
I tak oto plan skarbcowy został przyjęty. Pięć głosów popleczników księcia Mirosa, głos Głównego Starszego i jego zastępcy wystarczyły w zupełności. Książę zatarł ręce i pomyślał: „No, to załatwione wedle mojego oczekiwania. Ależ ci Starsi są naiwni i niedouczeni, tak łatwo nimi sterować!” W tym momencie, jakby czytając w jego myślach, odezwała się Starsza Anet:
– Książę Panie, a może by ktoś nam jakiej nauki udzielił, specjalista jakowyś, żebyśmy więcej wiedzieli, jak sobie z naszymi obowiązkami radzić?
– Eee... – zaczął Książę niepewnie, ale na szczęście wspomógł go Główny Starszy:
– A po cóż tak zbędny wydatek na jakiegoś specjalistę? Każdy sam może się dokształcić, księgi sobie zakupić albo w skrzynce netowej poszperać.
Starsza Jolan natychmiast pokazała wszem i wobec swoją książkę.
– O, proszę, ja już mam! – zawołała radośnie i zjadła ciasteczko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę nie używać słów powszechnie uznanych za obraźliwe :)